Rekrutacja na wesoło
Rekrutacja na wesoło
Często tak bardzo się staramy, że wychodzą zabawne sytuacje i nie bardzo wiadomo, o co chodzi i rekrutującemu, i rekrutowanemu. Oto garść pytań i odpowiedzi:
Czy macie dla mnie pracę? Ale o co chodzi? Aplikował pan? No nie, ale wy przecież macie jakąś pracę dla niepełnosprawnych. Tylko żebym nie musiał dużo robić.
Nagminne jest rozmawianie nie tyle z osobą rekrutowaną, co z jej mamą, małżonkiem, którzy w ogóle nie zwracają uwagi na prośby rekrutera o dopuszczenie do głosu rekrutowanego, w końcu oni wiedzą lepiej! Bywają sytuacje, że osoba towarzysząca jest bardziej taktowna i mówi do ucha rekrutowanemu, co ten ma mówić, ale przecież nie o to chodzi! Szukamy pracownika a nie osoby ubezwłasnowolnionej.
Rozmowa kwalifikacyjna przebiega pomyślnie. Dochodzimy do obowiązków pracownika. Już po kilku zdaniach osoba zdziwiona pyta: Chyba pani żartuje, jakie znowu obowiązki? To przecież miała być praca dla niepełnosprawnych!
Praktyka w branży: gdy osoba prowadząca kwiaciarnię poszukiwała florystyki, jedna z kandydatek tak się reklamowała: pracowałam w zakładzie pogrzebowym i zamawiałam wieńce i kwiaty na pogrzeby, więc jakieś doświadczenie z kwiatami mam.
Na przedstawiciela handlowego: staram się o tę pracę, bo właśnie sprzedałam samochód i potrzebny jest mi służbowy do podwożenia dzieci do szkoły.
Szukający dodatkowego zajęcia jako pracownik ochrony: papierosy są coraz droższe, wódka też. Nie będzie mnie stać na jedno i drugie, gdy sobie nie dorobię do pensji.
Gdy rekruter zadał kilka pytań osobie twierdzącej, że doskonale zna angielski, po angielsku, ta stwierdziła. Mógł mi pan przesłać te pytania wcześniej, z zaskoczenia po angielsku mówić nie będę!
Rozmowa w języku angielskim przebiega dość opieszale i wygląda co najmniej dziwnie, bo rekrutowany bardziej macha rękami, niż mówi w określanym jako znany języku obcym. Po zakończeniu ćwiczenia stwierdza, wolę rozmawiać po angielsku z osobą, która gorzej ode mnie zna angielski.
Trzydziestoletni informatyk starający się o pracę wyjaśnił: nie mam doświadczenia, bo nigdy nie pracowałem. Zajmowałem się grami komputerowymi, a za to nie płacą. Do skończenia studiów zmusili mnie rodzice, a tylko komputery mnie interesowały, więc skończyłem informatykę. Rodzice nigdy mnie nie zmuszali do znalezienia pracy, ale właśnie się ożeniłem i żona powiedziała mi, że nie będzie mi gotować, jeśli nie zacznę zarabiać, dlatego szukam pracy.
Zdarza się w aplikacji napisać, że jest się odpornym na stres. Jeden z kandydatów do tego stopnia niczym się nie przejmował, że podczas rozmowy kwalifikacyjnej nieskrępowany załatwiał swoje potrzeby w toalecie, wydając przy tym charakterystyczne odgłosy.
Podczas rozmowy kwalifikacyjnej wyraźnie słychać przeżuwanie, a na pytanie rekrutera pada odpowiedź: nie zdążyłem zjeść śniadania.
Na pytanie o chęć pracy na kierowniczym stanowisku, rekrutujący stwierdza, że owszem, ale nie podejmie się pracy ciężkiej i wymagającej.
Gdy pada prośba o podanie wykształcenia i doświadczenia zawodowego, kandydat zaczyna opowiadać o trudnym dzieciństwie i konfliktach szkolnych.
Rekrutowany odebrawszy telefon, zapytał: a na jakie stanowisko teraz aplikuję? Czy możecie mi powiedzieć więcej o tym stanowisku?
Na pytanie o zainteresowania osoba odpowiedziała: czytam książki, właśnie skończyłam studia polonistyczne, w czasie których przeczytałam przeszło połowę lektur obowiązkowych. A co z uzupełniającymi? Aż tak bardzo to czytać nie lubię.
Czy ma pan jakieś pytania dotyczące przyszłej pracy? No tak, właściwie czemu nie, mogę zapytać… Jak długo jeszcze będzie trwała ta rozmowa, bo za piętnaście minut mam mieć następną.
Umówioną rozmowę odbiera zaspany głos: To już? A mogłaby pani zadzwonić za godzinę? Jeszcze się nie wyspałem.
Przeczytane na stronie z rekrutacją: kandydat prosi rekrutera o jego CV, bo chce mieć pewność, że ten ma odpowiednie kwalifikacje do przeprowadzenia tej rozmowy.
Też z Internetu: mężczyzna zapewnił, że jeżeli dostanie posadę, o którą się stara, to wytatuuje sobie logo firmy na ciele.
Czasem nie jest tak wesoło. Do biura pracy przyszedł człowiek i gdy okazało się, że jego kwalifikacje są niewystarczające do jakiejkolwiek pracy (pan nigdy nie pracował i miał wykształcenie podstawowe), rekrutowany wyciągnął nóż i zaczął szaleć. Trzeba było wzywać ochronę.
Dla rekrutera jest ważne, żeby kandydat umiał robić to, czego od niego się oczekuje, żeby interesował się branżą, do której aplikuje, najlepiej tą firmą, żeby nie miał problemu z przyjmowaniem uwag i wskazówek. Natomiast zainteresowania, motywacja i wykształcenie są fajne, ale mniej ważne. Istotne jest, by kandydat poradził sobie w pracy.
A zatem: aby zwiększyć swoje szanse na zatrudnienie lub choćby przejście do kolejnego etapu rekrutacji warto:
- śmiało przyznać się do wad, ale nie rozprawiać o nich zbyt długo,
- mieć pod ręką ogólne rozwiązanie jakiegoś problemu zawodowego,
- trzymać się z daleka od osobistych historii,
- nie wymyślić czegoś zbyt oryginalnego,
- na końcu rozmowy podsumowywać krótko swoje silne strony.
- BPO Network